No heloł, tu twoja koleżanka Marcia. Ostatnio zastanawiałam się czy nie rzucić w diabły tego bloga, bo nic do mnie nie przychodzi. To tak jakby ktoś zakręcił kurek ze słowami i nic już nie wypływa. Co nie oznacza że nie doświadczam. Ojjj doświadczam. Przede wszystkim życia w świadomości bycia samej. To już ponad rok po rozstaniu z moim ostatnim partnerem, więc wypadałoby się ogarnąć. Czy tęsknię za facetem? Oczywiście że tak. Ale nie godzę się na bylejakość. Już nie, wolę być sama.
Czy kobieta ma prawo mieć potrzeby? Oczywiście że tak. Czy można mieć wszystko? Wspaniałego partnera/rkę? Cudowne zrozumienie i głębokie rozmowy o życiu? Wsparcie? Wspaniały sex i przytulasy? Pewnie że tak. Ale czasem zgadzamy sie na stabilną hujnie. Czyli jakoś to jest i to jest ok. Byle nie być samotnym.
Ile jest takiej „stabilności” w małżeństwach? Kto wie?
Czy to wystarcza? Nie zawsze. Tak jak w serialu „Sex life” na Netflix, bohaterka Billie ma cudownego męża, upragnione dzieciaczki i nieodpartą tęsknotę za dotykiem, za sexem, za poczuciem się chcianą. Niestety nie dostaje intymności od męża, bo przecież jest matką jego dzieci, więc jak tu wpasować w ten obrazek dziką namiętność? A ona tej namiętności potrzebuje. Kto jej zabroni? Wie że jest kochana, ale też że jest niewidzialna.
Z drugiej strony możemy obserwować jej koleżankę Sasha która jest spełnioną singielką, jest na szczycie kariery, setki przewijających się facetów i dużo dzikiego seksu. 5 minutowe zadowolenie które też po jakimś czasie nie wystarcza. Pojawia się kandydat/facet który chce jej dać miłość (plus dziki seks), ale ta boi się stracić swoją niezależność. Bo przecież my kobiety musimy być silne, niezależne bla bla bla
Serial nie jest najlepszy, ale przesłanie jest fajne. Oczywiście jak to w bajkach, wszystko kończy się dobrze. Sasha mówi: „I’ve got success, now I want the man too. I wanna at least try to have it all, so I don’t spend the rest of my life wondering “What if?” – Odniosłam sukces, teraz chcę też faceta; chcę przynajmniej spróbować mieć wszystko, żeby nie spędzić reszty życia na zastanawianiu się „Co by było, gdyby”.
Tak my kobiety jesteśmy strasznie 😝 skomplikowane, albo bardzo proste. Czy można mieć wszystko? Myślę, że tak.
Bohaterka Billy wypowiada na koniec piękne słowa: „In the end, all of us will look back on our lives and say one of two things: “I wish I had, or I’m glad I did” – Na końcu każdy z nas spojrzy wstecz na swoje życie i powie jedną z dwóch rzeczy: „Szkoda że nie spróbowałam lub cieszę się, że to zrobiłam”.
Czasem trzeba rozpierdzielić wszystko na miliony kawałków żeby móc poukładać to od nowa. Nie każde „złe” doświadczenie zostaje tym „złym”. Jak wyciągniemy dobrą lekcję z tornado przez które przeszliśmy to złe staje się dobre. Wystarczy otwartość do świata, i wiedza że ma sie wybór.
Ja otwieram się na miłość. Kiedy i czy przyjdzie? Nie wiem. Moja córka mówi żebym się nie martwiła i że poznam kogoś w supermarkecie.
Narazie ufam sobie i światu że dostałam ten czas w samotności z konkretnego powodu. Zastanowić się czego chcę, jakie są moje potrzeby, zdanie sobie sprawy że nie muszę się godzić na mniej niż na to, na co zasługuje. A zasługuje na kogoś kto będzie mnie kochał w sposób który sprawi że ja pokocham siebie jeszcze bardziej.
Katherine Woodward Thomas mówi w swojej książce i kursie “Calling in The One”: „My needs matter. They matter to me and it’s appropriate for me to expect them to matter to anyone that I let into my life on an intimate level” – “Moje potrzeby mają znaczenie. Mają dla mnie znaczenie i właściwym jest oczekiwanie, że będą miały znaczenie dla każdego, kogo wpuszczę do swojego życia i serca.”
Kiss 😘, Marta