Czuje złość. To czwarty krok żeby otrząsnąć się ze straty/żałoby. Tak jest we mnie złość!
Trzeba sięgnąć po szczerość i wymieść gówno spod dywanu. Wiem że bejzbolowanie się nie ma sensu, ale ta złość musi gdzieś wyjść.
W książce Święty Spokój – Pan Jarosław Gibas mówi że „w złości i gniewie skrywa się ogromny potencjał motywacyjny, dzięki któremu możemy dokonać rzeczy wcześniej znajdujących się poza naszym zasięgiem”. A żeby utrudnić emocji przejęcie kontroli nad tobą trzeba tą złość nazwać, więc oto moja lista:
Czuje złość za:
– niestawianie siebie i swoich potrzeb na pierwszym miejscu
– za bycie ślepą na te wszystkie momenty w życiu gdzie nie chciałam widzieć tych czerwonych flag mówiących, wrzeszczących do mnie – Odejdź, nie ma tutaj dla ciebie miejsca
– za to że tak bardzo żebrałam o miłość, a czym bardziej żebrałam, tym mniej jej dostawałam
– że ze wszystkich sił próbuje udawać twardą, kiedy tak naprawdę jestem jedną kupą wrażliwości
– że znowu jestem sama
– że nie widzę ile wokół mnie piękna
– że boję się puścić co mi nie służy
– że boję się ryzykować
– że tak bardzo nie wierzę w siebie
– że poległam w adopcji mojego psa ze schroniska
– że chciałabym być najlepszą mamą na świecie, a czasami nawalam
– że od lat liczę tylko na siebie i czuję się tym zmęczona
– że zaczynam projekty i ich nie kończę
– że nie daje sobie chwili odpoczynku
– że nie pozwalam i nie potrafię zrobić sobie dnia trolowania z Netflixem
– że nie uśmiecham się częściej
…chyba powoli wyczerpuje mi się złość, bo nie wiem co mam dalej pisać.
I chyba o to chodzi, żeby wyrzygać tę złość, nie chować jej, nie udawać że jej nie ma.
Jestem przy sobie, nawet jak noszę w sobie złość. Pozwolenie sobie na taki gniew publicznie to też wyjście ze sfery komfortu.
Ale coż napisane to napisane. Kropka. Idę dalej.
Kiss 😘, Marta